Numer 3/2017

Drodzy Czytelnicy Brulionu,
w marcowym numerze zamieszczamy niezwykłe teksty literackie.
Ich autorem jest ksiądz – misjonarz Jarek Wiśniewski, który poprosił nas o wsparcie w akcji zbierania zabawek dla papuaskich dzieci. (Wysłaliśmy je w okresie świątecznym.)
Na Jego list zwróciła uwagę nasza niezastąpiona pani Mariola. Dzięki Niej nie tylko zebraliśmy upragnione przez dzieci zabawki, ale mogliśmy poznać (drogą mailową) pięknego Człowieka i Jego wyjątkową twórczość. Jako polonistka na co dzień obcuję z Wielką Poezją, ale muszę przyznać, że wiersze te wywarły na mnie ogromne wrażenie dzięki swej prostocie i autentyczności. Emanuje z nich jakaś niezwykle pozytywna energia, która jest mocnym zastrzykiem optymizmu w tym, nie do końca optymistycznym, świecie.
Wiersze ks. Jarka poprzedza fragment listu skierowany, m.in., do Młodzieży z naszej szkoły.
Swego rodzaju komentarzem jest opowieść pani Małgosi Skonecznej zamieszczona na końcu.
Zachęcamy także Was do tworzenia własnych, choćby bardzo krótkich komentarzy, na temat twórczości ks. Jarka, a może opowiadań zainspirowanych tymi wierszami.

Jolanta Wiak

IMG_4929
„Nazywam się Wiśniewski i jestem misjonarzem.
Gdy bylem na „szkole misyjnej” w USA w 2014-m roku, to w centrum
Kościuszkowskim w Waszyngtonie spotkałem rodaka z Polic, Aleksandra Dobę.
Sporo ludzi wprawił w podziw swoim wyczynem przepłynięcia kajakiem przez Atlantyk. Bardzo skromny człowiek.
Swego rodzaju „misjonarz”, choć jak wynikło z rozmowy, raczej
formalnie „niewierzący”.
Świat potrzebuje takich ludzi, by brać od nich natchnienie do robienia
rzeczy wielkich przy użyciu „małych środków”. Aleksander użyl
zwykłego kajaka, by podbić serca wielu ludzi.
Ja chce użyć zwyczajnych „zabawek”, by zapalić płomyk radości w
sercach papuaskich dzieci.
Konieczna jednak do tego jest pomoc polskich dzieci o ile rodzice się na to zgodzą!
Jako misjonarz w Papui Nowej Gwinei a jednocześnie kapłan z Polski rodem z Rypina, ośmielam się prosić rodziców waszych podopiecznych o
zgodę na udział w akcji „świątecznej pomocy dla misji”.
Miałaby ona polegać na zbiórce starych niepotrzebnych zabawek i wysłaniu z poczty w kartonach o wadze do 10 kg. To będzie trochę kosztować, ale powinno dać dzieciom dużą satysfakcje z możliwości wsparcia swych rówieśników w jednym z najbiedniejszych krajów świata.[…]”

TRZĘSAWISKO

W mojej parafii 60 wiosek
Połowę z nich odwiedzam stale
Rozdaję cukierki i balony
Aby maluchy radość miały

Kobiety przyjdą, paru dziadków
Msze są w kaplicach albo w szkole
Czasem pod dużym drzewem mango
Lub pośród pali w cieniu domów

Psy chodzą na msze, czasem świnie
Do alby weszła mi jaszczurka
Kobiety obnażają piersi,
By niemowlętom zamknąć usta

Każda kaplica ma tu imię
Najczęściej wioskowego wodza
Czasem z grzeczności imię księdza
Lub mecenasa czy sponsora

Ludzie tutejsi lubią kłamać
I zmyślać baśnie do północy
Bez telewizji i bez światła
Przeciw komarom palą ogień

Szczur kradnie hostie mi z zakrystii
Kot powywracał garnki wszystkie
Jest szkoła – szpital-trędowaci
Sanguma- katecheta – szaman

Plebania jest jak leśniczówka
Na skraju gaju – drzew kokosu
Widać z niej morze – mały kościół
Nad nim ambitna wieża- dzwon

Wszystko drewniane lub z bambusa
Pokryte falowaną blachą
Gorąc dokucza bezlitośnie
Słońce jak wrzątek skórę parzy

Dwie góry sterczą po sąsiedzku
Jedna nazywa się Kileme
Druga Kow – rok, i są jak wieże
Braci z kościoła mariackiego

Trafiłem tutaj bo tak chciałem
By biskup dał parafię trudną
On na to przystał, więc dostałem
Wieś Sasavoru – TRZĘSAWISKO!
„Marzenie…by”

Na mojej pierwszej parafii w Papui
Wszystko wygląda jak w opowieści
O Robinsonie i o Piętaszku
Albo o tajemniczej wyspie…
Dzieci się bawią papugami
Czasem niestety je kaleczą
Łowią rękoma smaczne małże
Co na płyciźnie w morzu leżą
Są tutaj góry wulkaniczne
I duże rzeki tuż po deszczu
Kiedy jest sucho – koryto puste
Gdzie się podziały ryby? – nie wiem
Głodują w tym czasie krokodyle
Są jakby w śpiączce po parę miesięcy
Gdy jednak złapią psa albo świnię
To nie wypuszczą z żelaznej szczęki!
Gdy patroluję moje wysepki
To obok łódki latają rybki
Nocą od licznych żyjątek z fosforu
Woda się bardzo ładnie błyszczy.
Księżyc wygodnie leży na plecach
W czas pełni aureola świeci
Żaby szczekają zamiast kumkać
I słychać płacz malutkich dzieci.
Do tego kraju los mnie rzucił
Pisałem o tym wam już przedtem
I chociaż żyję się tu znośnie
Marzę, by jednak było lepiej.
By kiedyś była elektryczność
Nie tylko w mieście, lecz i na wsi
By każdy mąż miał jedną żonę
I nie rozdawał swoich dzieci.
By nie szalała tu malaria
By lekarz bywał też na wiosce
By nauczyciel nie bił dzieci
Gdy maluch czasem coś przeskrobie.
Moja parafia taka zwykła
Ludzie wędrują tu na boso
Jeden samochód w dużej wiosce
I motorówka na probostwie!

 
brak tytułu

W ostatnie Boże Narodzenie
Pogoda była sprzyjająca
Chodziłem po wioskach po kolędzie
By rozdać dzieciom PACZKI Z POLSKI.

Najpierw dawałem im pluszaki
Dla matek wciąż karmiących piersią
Potem wołałem przedszkolaki
By plastikowe rozdać rzeczy.

Byli żołnierze, lalki Barbie
Mnóstwo pojazdów, pistolety
Puzzle, skakanki, klocki Lego
Zeszyty, długopisy, kredki.

Ktoś mi na misje wysłał zupki
Ktoś wysłał nawet hulajnogę
Sporo nadeszło też bucików
Skarpety, pończochy, spodnie.

Jak Ci dziękować mam Ojczyzno?
Za te tak liczne niespodzianki
Czy Ci wystarczy jeśli powiem:
Cieszą się mali Papuasi

 

 

 

 

Przyczyna

We wiosce SKRWILNO Misjonarzy
Wyrosło kilku niespodzianie
Redemptorysta Jan Skowroński
Żył lat 40-eści w Argentynie

Jeszcze Marianin ks. Jankiewicz
Długo pracował pod Londynem
Pallotyn Wilczyński mieszka w Szkocji
„Don Bosko” Klonowski żył w Meksyku
Gdy mnie zapytasz o przyczynę
Czemu na misje też uciekłem
To już ciekawych kilka wątków
Jak wiersz z rękawa Ci wysypię

Jest wątek pierwszy: Józef Byczym
Był Jezuitą po czterdziestce
Napisał do swych przełożonych
Że ”za pokutę chce na misje”

Jest motyw drugi u Tereski
To jest Patronka Misji Wszystkich
Ona pragnęła, by pracować
W bardzo odległych krajach – wyspach

Jest wątek trzeci z seminarium:
Staruszek ksiądz Miecio Paszkiewicz
W powstaniu był on kapelanem
Niejedno w życiu widział – przeżył

Prosił biskupa Kozłowieckiego
Co potem został Kardynałem
By opowiedział o Afryce
Z zapartym tchem tego słuchałem

Tymczasem Miecio dłubał w nosie
Do swej chusteczki spluwał – charkał
Był jakby całkiem nieobecny
Ale dla misji wszystko oddał!

Gdy nie miał nic już do wysłania
I gdy skleroza dokuczała
Z wieszaka płaszcze profesorom
Spakował i na misje posłał

To też wyjaśnił nam Mickiewicz
W „Księdze Pielgrzymstwa” dosyć jasno
Że skoro Polska jest Chrystusem
Misjonarzami są Polacy

Ks. Jarek Wiśniewski ,
27 stycznia 2017, Papua Nowa Gwinea

 

Poproszono mnie, tylko dlatego że lubię podróżować o napisanie komentarza do wierszy Ks. Jarka. To zapewne jest obdarzenie mnie zbyt dużym zaufaniem, które w tej chwili jak najmniej chcę zawieść, ponieważ właśnie te wiersze, tacy ludzie, są mi bardzo bliscy.
Nie zacznę wcale od swoich doświadczeń z podróży. Kiedyś spędzałam weekend w spa w Kazimierzu, piątek wieczór, sobota, niedziela (dobre jedzonko, elegancki pokój w hotelu, basen itp. ).W niedzielę po śniadaniu nikt ze mną nie chciał iść na mszę do fary (pod górę). Mnie się chciało i udało. Kazanie miał ksiądz misjonarz, który „wpadł” do Polski po 5 albo 10 latach służenia gdzieś w Czarnej Afryce. Opowiadał o swoich czarnych dzieciach, parafianach, których kiedyś przygotowywał do Pierwszej Komunii. Było to wzruszające, może jeden z niewielu razy nie patrzyłam na zegarek, aby sprawdzić kiedy ten chrześcijański obowiązek się skończy. Chciałam po prostu słuchać. Opowiedział historię dziecka, którego przygotowywał do komunii i uczył. Spotkał Go ponownie po kilkunastu latach, na lotnisku, oczywiście nie poznał. Dziecko – wtedy już dorosły mężczyzna rzucił się na Niego, aby uściskać i podziękować za wszystko. Nie mając nic do dania w prezencie, ściągnął swoją starą, przetartą koszulę i dał w prezencie księdzu. Ta koszula była jedyną rzeczą, którą miał. Ksiądz ją przyjął wiedząc, że ten podarunek – być może dla kogoś bezwartościowy i nie na miejscu, był jednak dowodem najwyższej wdzięczności i radości płynącej ze spotkania z bliskim .
Po mszy wróciłam do spa, moi znajomi siedzieli pijąc którąś kawę i gadając o głupotach/bardzo ważnych rzeczach. Czułam się świetnie. Nic/wszystko Im opowiedziałam.

Małgorzata Skoneczna

Dodaj komentarz